Claims made - dopuszczalność w prawie polskim i niemieckim

Paweł Sikora
06-05-2022

21 min

Dopuszczalność stosowania triggerów claims made w prawie polskim oraz niemieckim


Wprowadzenie

Umowa ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej w kształcie, jaki obowiązuje w Polsce, jest wręcz akademickim przykładem krzyżowania się wpływów kontynentalnych systemów prawa germańskiego z prawem romańskim, a niekiedy również anglosaskiego prawa precedensowego. Taka mieszanka konstrukcji pochodzących z różnych systemów siłą rzeczy musi sprawiać problemy interpretacyjne.

Rozwiązania pokrewne systemom romańskim odnajdujemy w podstawowej konstrukcji odpowiedzialności cywilnej deliktowej. W polskim systemie przejęto wprost normę art. 1382 francuskiego Kodeksu Napoleona w postaci syntetycznego art. 415 kodeksu cywilnego (dalej: k.c.), statuującego odpowiedzialność własną na zasadzie winy. Takim rozwiązaniem nie posługuje się już system deliktowy niemiecki. Na próżno szukać tam normy podobnej do naszej z art. 415 k.c. Nie oznacza to jednak, że w systemie niemieckim brak odpowiedzialności na zasadzie winy. Niemieccy prawnicy stosują oryginalną i trudną dla obcych badaczy prawa konstrukcję Vertretenmüssen. Pojęcie to obejmuje wprawdzie swoim zakresem znaczeniowym romańską konstrukcję winy, ale również (m.in.) sytuacje jej zaostrzenia (np. przyrzeczenia gwarancyjne) czy umownego zwolnienia z odpowiedzialności. 

Nasz system deliktowy charakteryzuje się jeszcze jedną odrębnością systemową o najwyższej wadze. W celu określenia kręgu poszkodowanych oraz ustalenia zakresu szkód posługujemy się przede wszystkim związkiem przyczynowo-skutkowym (adekwatnym). Niemcy natomiast posługują się tzw. celem normy (niem. Zweck der Norm). Przykładowo: kiedy w systemie niemieckim pieszy zostanie potrącony, zobowiązanie z deliktu będzie stwierdzone, jeśli najpierw zostanie znaleziona norma, która zakazuje potrącać pieszych (brak syntetycznego odpowiednika art. 415 k.c.). Jeżeli takowa norma istnieje (np. § 823 Bürgerliches Gesetzbuch – dalej: BGB), należy odpowiedzieć na pytanie, jaki jest jej cel, czyli kogo i w jakim zakresie chroni. O ile chroni pieszego, o tyle raczej nie chroni pracodawcy pieszego, który stracił przez zaistniały wypadek pracownika i określoną cześć dochodu. Tymczasem u nas wzorem romańskim naprawienie praktycznie zawsze jest pełne (strata rzeczywista i utracony zysk), a szkoda może być wyrządzona komukolwiek (franc. autrui „drugiemu”). Decyduje o tym jedynie związek przyczynowo-skutkowy, czyli normalne (adekwatne) następstwa czyjegoś czynu niedozwolonego.

Jakkolwiek sama konstrukcja deliktu jest romańska, to umowa ubezpieczenia uregulowana w naszym kodeksie cywilnym (art. 805–834 k.c.) wzorowana jest na prawie niemieckim. Ustawa niemiecka o umowie ubezpieczenia (Versicherungsvetragsgesetz – dalej: VVG) pochodząca z roku 1908 pozostawiła po sobie nie tylko pojedyncze zapisy, lecz także całą konstrukcję umowy ubezpieczenia, o czym możemy się przekonać, analizując normy mówiące o istocie ubezpieczenia (art. 805 k.c.) czy zakazie wzbogacenia poszkodowanego (art. 8241 k.c.). Pozostałości ustawy niemieckiej odnajdujemy też w konstrukcji umowy na cudzy rachunek – art. 808 k.c. (niem. Vertrag auf fremde Rechnung § 43 i nast. VVG), w poprzedniej (obowiązującej do 2007 r.) konstrukcji rozwiązania umowy wskutek przejścia własności – art. 823 k.c. (§ 95–98 VVG), a także w określeniu, iż przedmiotem umowy ubezpieczenia majątkowego może być interes majątkowy – art. 821 k.c., oraz w wielu innych miejscach (np. art. 832, art. 806 § 2 k.c.). 

Historia polskich ubezpieczeń jest bardzo silnie związana z państwem pruskim, gdyż już w 1803 r. (dokładnie 21 kwietnia) król pruski Fryderyk Wilhelm podpisał edykt tworzący pierwsze samodzielne towarzystwo ubezpieczeń na ziemiach polskich. Było to Towarzystwo Ogniowe dla Miast w Prusach Południowych. Wkrótce, 9 czerwca 1804 r., powstało Towarzystwo Ogniowe dla Wsi w Prusach Południowych. Wtedy też zaczęły kształtować się podstawowe normy prawa ubezpieczeń (np. wyłączenie odpowiedzialności w przypadku samopodpalenia). Przykładem zbioru norm ubezpieczeniowych jest Xiążka Ogniowa z 1803 r. 

Pierwsze ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej w dzisiejszym rozumieniu to wynalazek XIX-wieczny związany z rozwojem komunikacji lądowej. We Francji w 1825 r. spotykamy pierwsze ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej (OC) połączone z wypadkowym (NW) oraz casco, którym objęci zostali posiadacze powozów konnych. Dnia 7 lipca 1871 r. w Niemczech wprowadzono „prawo Rzeszy o odpowiedzialności cywilnej” (niem. Reichshaftplichtgesetz) nakładające na właścicieli linii kolejowych odpowiedzialność na zasadzie ryzyka (znaną już w Prusach od 1838 r.), jednocześnie skłaniające ich do zawierania umów ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej. Nowoczesne ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej są dziełem Carla Gottloba Molta, wieloletniego prezesa Allgemeine Deutsche Versicherungsverein ze Stuttgartu, który jako pierwszy oddzielił ubezpieczenia OC od ubezpieczeń wypadkowych (1875 r.). 

Ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej na ziemiach polskich pojawiły się jako wynik wprowadzenia w 1900 r. na całym terytorium Rzeszy Niemieckiej kodeksu cywilnego (BGB), w którym odpowiedzialność cywilna została oparta na zasadzie ryzyka (m.in. z tytułu posiadania zwierząt czy szkód wyrządzonych przez dziczyznę). Podwyższony rygor odpowiedzialności zdecydowanie zachęcił objętych nowymi przepisami do transferu ryzyka finansowego na ubezpieczycieli. 

Pierwszym aktem prawnym obejmującym całe polskie prawo zobowiązań, również w zakresie odpowiedzialności deliktowej, był Kodeks zobowiązań (obowiązujący od 1 lipca 1934 r., uchylony dopiero przez ustawę z dnia 23 kwietnia 1964 r. – Kodeks cywilny). Został on wprowadzony rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1933 r., jednak do momentu wejścia w życie ustawy z dnia 28 marca 1952 r. w Polsce istotę umowy ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej regulowały niemieckie i austriackie akty prawne, wywodzące się jeszcze z czasów rozbiorowych. Przełomem w prawnej regulacji umowy ubezpieczenia było wprowadzenie tejże w 1964 r. do Kodeksu cywilnego jako Tytułu XXVII Księgi trzeciej.


1. Problematyka wyzwalaczy czasowych (triggers)

Zmiana systemu politycznego, jaka nastąpiła w naszym kraju w 1989 r., zaowocowała m.in. gwałtownym rozwojem rynku ubezpieczeń. Początkowo spontanicznie powstające podmioty ubezpieczeniowe (np. zakłady ubezpieczeń Westa, Hestia czy Polisa) nie były w stanie poradzić sobie z finansowym zabezpieczeniem swojej egzystencji. Przystąpienie Polski do Unii Europejskiej i przyjęcie programowej swobody przemieszczania się kapitału ułatwiły co prawda dostęp do finansowania, jednak wymusiły dostosowanie polskiego prawa ubezpieczeń do wymogów unijnych oraz międzynarodowego rynku reasekuracyjnego. 

Jednym z ważniejszych problemów tegoż rynku jest kwestia rachunku ekonomicznego ubezpieczeń odpowiedzialności cywilnej. W szczególności dotyczy to problemu tzw. długich ogonów (ang. long tail), czyli szkód związanych z wydłużonym okresem realizowania się odpowiedzialności cywilnej oraz przedawnienia roszczeń z niej wynikających. Zjawisko to jest szczególnie widoczne w tak ważnych sferach, jak odpowiedzialność lekarzy za błędy medyczne czy odpowiedzialność zarządzających podmiotami gospodarczymi. Wynika ono ze specyfiki odpowiedzialności cywilnej oraz rosnącego skomplikowania w płaszczyźnie przyczynowości. 

Można wyróżnić następujące etapy powstawania (realizowania się) cywilnoprawnego obowiązku odszkodowawczego. 

zajście zdarzenia wyrządzającego szkodę (ang. act committed),

powstanie szkody (ang. loss occurance),

ujawnienie szkody (ang. loss manifestation),

zgłoszenie (wniesienie) roszczenia przez poszkodowanego (ang. claims made).

Kontynentalna tradycja odpowiedzialności cywilnej deliktowej bazuje na pierwszym etapie realizowania się zdarzenia szkodowego, tj. zajściu zdarzenia wyrządzającego szkodę („Kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia” art. 415 k.c.). Ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej, tj. umowa przejęcia przez ubezpieczyciela skutków czynu niedozwolonego, wiąże się z odpowiedzialnością cywilną (subsydiarność). Zdarzeniem ubezpieczeniowym automatycznie staje się zaistnienie odpowiedzialności z tytułu zajścia zdarzenia szkodowego. 

Tymczasem anglosaski system ubezpieczeń odpowiedzialności cywilnej (obejmujący m.in. największy na świecie rynek północnoamerykański) oparty jest bardzo często na ostatnim z czasowych etapów realizowania się odpowiedzialności cywilnej (ang. claims made). W systemie tym zdarzeniem ubezpieczeniowym jest nie tyle zajście zdarzenia szkodzącego, ile wniesienie roszczenia (w postaci pisemnego żądania zapłaty lub pozwu). W przypadku czasowego rozciągnięcia odpowiedzialności szkodę pokryje nie ten ubezpieczyciel, który był związany umową w okresie zajścia zdarzenia szkodzącego, lecz ten, który był nią związany w okresie nadania formalnej postaci żądaniom poszkodowanego. 

Nie trzeba dodawać, że konstrukcja ta bardzo odpowiada rynkowi reasekuracyjnemu, gdyż zamknięcie okresu polisowego co do zasady uniemożliwia wnoszenie roszczeń (chyba że nastąpi umowne wydłużenie tego okresu). Faktem jest, że obecnie, jeśli chodzi o OC menedżerów i kadry kierowniczej (ubezpieczenie D&O), nie jest możliwe uzyskanie ochrony reasekuracyjnej na innych zasadach niż według systemu claims made. Ubezpieczalnie słabsze kapitałowo są zmuszone do stosowania systemu akceptowalnego przez reasekuratorów. 

System claims made w postaci czystej pozwala na zgłoszenie w okresie polisowym roszczenia powstałego w dowolnie dalekiej przeszłości. W praktyce ubezpieczeniowej mamy jednak do czynienia ze zmodyfikowanym systemem claims made, tj. ubezpieczyciel pozwala zgłosić szkody powstałe tylko kilka lat wstecz (ustala tzw. datę retroaktywną, ang. retroactive date), jednocześnie umownie i za dodatkową opłatą wydłużając okres, w którym możliwe jest zgłoszenie szkody (tzw. dodatkowy okres zgłaszania roszczeń). 


2. Dopuszczalność wyzwalacza wniesienia roszczenia w prawie polskim

Pojawienie się w Europie kontynentalnej produktów ubezpieczeniowych w systemie claims made (wniesienia roszczenia) wywołało dyskusje na temat dopuszczalności stosowania tej konstrukcji w prawie polskim, niemieckim czy nawet włoskim. W szczególności rozpatrywano relację systemu wniesienia roszczenia do przedawnienia roszczeń deliktowych i ubezpieczeniowych. Zastosowanie systemu claims made wiąże się z istotną różnicą, jeśli chodzi o okresy, w jakich istnieje możliwość zgłoszenia skutecznego roszczenia ubezpieczeniowego oraz skutecznego roszczenia deliktowego. Przykładowo, w systemie claims made, gdyby zdarzenie szkodowe miało miejsce w okresie polisowym, a jednak z jakichś powodów nie zgłoszono by jego zajścia ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej nie pokryje już powstałych szkód, gdyż odpowiedzialność ubezpieczyciela definitywnie zakończy się wraz z końcem okresu polisowego. Tymczasem odpowiedzialność cywilna deliktowa będzie mogła być realizowana i to minimum z upływem 3 lat (przedawnienie tempori scientia, por art. 4421 § 3).. 

Dyskusja na temat dopuszczalności różnorodnych klauzul czasowych (w tym zwłaszcza claims made) była prowadzona w naszym kraju przez wiele lat. Przez cały ten okres podkreślano wady i zalety systemu i wypowiadano się raczej za dopuszczalnością stosowania rozwiązań przyjętych na świecie, przyznając tym samym prymat autonomii woli stron. Jednak jeszcze do niedawna jedynym przewidywanym wprost przez Kodeks cywilny sposobem podejścia do zdarzenia ubezpieczeniowego było założenie, że jest nim zajście cywilnoprawnego zdarzenia szkodzącego w okresie ubezpieczenia. Rodziło to skrajne poglądy o niedopuszczalności innych triggerów w polskim prawie cywilnym. Proponowano przy tym, by pojęcie powstania szkody (skutek zajścia zdarzenia szkodzącego) było rozumiane szeroko, a to z uwagi na postępujące skomplikowanie współczesnego świata. Wskazywano na możliwość wykorzystania dość elastycznej czasowo formuły związku przyczynowo-skutkowego. 

Szczególnie skomplikowane problemy występowały, i występują w dalszym ciągu, w tzw. procesach lekarskich oraz przy odpowiedzialności za produkt niebezpieczny. Szereg fundamentalnych pytań dotyczących stosunku obowiązującego uprzednio prawodawstwa do systemu claims made zadano jeszcze w ubiegłym dziesięcioleciu, zwłaszcza w kontekście bezwzględnie zobowiązujących przepisów dotyczących przedawnienia. 

Problematyka ta nie straciła na aktualności mimo zmian w Kodeksie cywilnym (sierpień 2007) i wprowadzenia możliwości dowolnego umownego wyboru klauzuli czasowej (art. 822 § 3). Przepisy dotyczące przedawnienia w zakresie odpowiedzialności za szkody na mieniu nie zostały zmienione, w zakresie szkód osobowych uległy nawet wydłużeniu. Kategoryczne brzmienie art. 119 k.c., w nawiązaniu do uszczegóławiających norm art. 4421 k.c. (przedawnienie roszczeń z czynów niedozwolonych) i art. 819 k.c. (przedawnienie roszczeń ubezpieczeniowych), wyraźnie wyłączające wolę stron w zakresie wydłużania lub skracania okresów przedawnienia, w obu tych zakresach pozostaje w wyraźnej opozycji do umownych konstrukcji z wyzwalaczem czasowym wniesienia roszczenia. 

Wyzwalacz czasowy claims made jeszcze długo pozostanie konstrukcją nową w naszym prawie cywilnym i mimo jej wprowadzenia do Kodeksu cywilnego można spodziewać się różnych interpretacji sądowych dotyczących relacji z przepisami regulującymi terminy przedawnienia. 


3. Dopuszczalność systemu wniesienia roszczenia w prawie niemieckim 

Kwestia dopuszczalności stosowania wyzwalacza czasowego wniesienia roszczenia (ang. trigger claims made) jak do tej pory nie stała się przedmiotem rozstrzygnięcia sądowego w naszym kraju. W tym zakresie możliwe jest jednak wykorzystanie orzecznictwa innych krajów unijnych – co jest zgodne z założeniami wyrażonymi w uchwale Parlamentu Europejskiego z dnia 26 maja 1989 r. w sprawie zbliżenia przepisów prawnych państw członkowskich oraz w uchwale Parlamentu Europejskiego z dnia 6 maja 1994 r.. Możliwość tę potwierdzono również w szeregu późniejszych aktów prawnych oraz orzeczeń sądowych zapadłych na poziomie Unii Europejskiej. 

Jeszcze przed nowelizacją art. 822 §§ 2 i 3 k.c. w zakresie wyzwalaczy czasowych dokonano analizy porównawczej wykorzystując orzeczenie Sądu Najwyższego Republiki Włoch. Sentencja tegoż orzeczenia szła w kierunku dopuszczalności stosowania wyzwalacza claims made z ograniczeniami dotyczącymi konsumentów. Zmiany jakie od tego czasu zaszły w naszym prawie, tj. zawężenie pojęcia „konsument usługi ubezpieczeniowej” oraz wyraźne dopuszczenie stosowania wszystkich rodzajów wyzwalaczy czasowych, wymagałaby dokonania powtórnej analizy przedmiotowej konstrukcji prawnej. Znamienny jest tu wyrok niemieckiego Sądu Okręgowego, podtrzymany następnie przez Sąd Apelacyjny – oba z siedzibą w Monachium. Wyrok ten szybko zyskał znaczenie w piśmiennictwie dotyczącym ubezpieczeń D&O w całej Europie. 

W tym miejscu wypada zaznaczyć, że niemiecki ustawodawca nie dokonał szczegółowej regulacji wyzwalaczy czasowych w ustawie o umowie ubezpieczenia (VVG). Posługuje się on ogólnym pojęciem wyzwalacza, nazywając go „występującym faktem” (niem. eintretende Tatsache). W kwestii wyboru wyzwalacza czasowego niemiecki ustawodawca pozostawia pełną swobodę stronom umowy ubezpieczenia. Jednak podnoszone wyżej problemy dotyczą ubezpieczających i poszkodowanych w każdym kraju, w którym dominuje system oparty na tradycyjnym wyzwalaczu zajścia zdarzenia szkodowego (ang. act committed). 

W doktrynie niemieckiej wiele lat trwały dyskusje na temat systemu claims made. Wyjątkowo powolne wdrażanie anglosaskich nowości (zwane w Niemczech „kunsztem powolności” – niem. Der Kunst der Langsamkeit) można uzasadnić ogromną ekonomiczną siłą niemieckiego rynku ubezpieczeniowego (z tego obszaru pochodzą trzej najwięksi reasekuratorzy na świecie) oraz doskonale rozwiniętym systemem ubezpieczeń ochrony prawnej – elastycznie zastępującym ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej. 

Jak wspomniano, problem wyzwalaczy czasowych stał się przedmiotem rozstrzygnięcia sądowego w 2009 r. Wydane orzeczenie jednoznacznie przechyliło szalę na rzecz pełnego potwierdzenia legalności stosowania systemu claims made. W wyroku (a zwłaszcza w jego uzasadnieniu) jak dotąd najobszerniej zajęto się kwestią dopuszczalności stosowania klauzuli claims made w ubezpieczeniu odpowiedzialności cywilnej (chodzi tu o zarządzających spółkami handlowymi) wobec przepisów o przedawnieniu (§ 194 i nast. BGB).

Stan faktyczny przedmiotowej sprawy był następujący: W 2002 r. jedna ze spółek akcyjnych zawarła na rzecz członków zarządu ubezpieczenie prywatnej odpowiedzialności za szkody wyrządzone spółce i osobom trzecim (ang. Directors and Officers Liabillity Insurance – D&O). Zgodnie z warunkami w oparciu o system claims made zastrzeżono wydłużony – jednak tylko roczny – okres zgłaszania roszczeń. Kilkanaście miesięcy później spółka ogłosiła upadłość. Syndyk masy upadłościowej wniósł roszczenie przeciwko szefom spółki, tyle że uczynił to dopiero w 2007 r. Zgodnie z niemieckim prawem okres przedawnienia jeszcze nie upłynął (wynosi on pięć lat). Niemniej ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania, zasłaniając się konstrukcją umowną claims made. Decyzję ubezpieczyciela zaskarżono, powołując się na nieskuteczność klauzuli wyłączającej odpowiedzialność ubezpieczyciela wobec bezwzględnego charakteru norm dotyczących przedawnienia (§ 225 BGB). 

Sąd Okręgowy w Monachium w pierwszej instancji oddalił powództwo syndyka masy upadłościowej. W uzasadnieniu decyzji sąd zwrócił uwagę, że ubezpieczający jest profesjonalistą korzystającym z pomocy wykwalifikowanych doradców. Jeżeli był zainteresowany dodatkowym okresem na zgłaszanie roszczeń, to mógł wybrać odpowiedni produkt z bogatej oferty ubezpieczeń D&O zawierających okres nawet pięcioletni. Tym samym wydłużony okres składania roszczeń jest według sądu podstawowym świadczeniem stron i, cytując, „wszelkie abstrakcyjne oczekiwania” są tu nieuzasadnione. Ponadto sąd stwierdził, że ponieważ jest to podstawowe świadczenie stron nie ma on legitymacji, aby tego rodzaju ogólne warunki (Allgemeine Vertragsbedingungen – AVB) kontrolować co do zgodności z normami BGB (§ 305 i nast.). 

Sąd zajął się w dalszej części uzasadnienia pytaniem o staranne i jasne sformułowanie ogólnych warunków umowy. Niejasności obciążałyby ubezpieczyciela (§ 305 c ust. 2 BGB). Jednak analiza nie wykazała ani sprzeczności z innymi postanowieniami ogólnych warunków umowy, ani niejasności w sposobie ich sformułowania.

Stosunkowo największą część uzasadnienia zajęły rozważania dotyczące wad oraz zalet zastosowania takiej właśnie konstrukcji umownej w kontekście możliwości rażącego pokrzywdzenia poszkodowanego. I tak sąd zestawił wady i zalety systemu act committed (zajścia zdarzenia) z wadami i zaletami systemu claims made (wniesienie roszczenia) w kontekście możliwości czasowych zgłaszania roszczeń, stwierdzając w sentencji, że te generalnie równoważą się. Następnie sąd zwrócił uwagę na fakt, iż konstrukcja claims made ma tę zaletę, że praktycznie obejmuje roszczenia mające swoje źródło długo przed zawarciem umowy ubezpieczenia (nie zmieniają tego faktu ani data retroaktywna, ani konieczność zgłoszenia znanych negatywnych zdarzeń i okoliczności). Największą zaś zaletą systemu claims made jest według monachijskiego sądu właśnie tenże sporny dodatkowy okres zgłaszania roszczeń. Zdaniem sądu ubezpieczenie zawarte według wyzwalacza czasowego act committed ze względu na przedawnienie nie obejmuje szkód ujawnionych długo po wygaśnięciu ubezpieczenia, zaś w przypadku claims made możliwe jest umowne przedłużenie okresu odpowiedzialności ubezpieczyciela ponad okres przedawnienia.

Droga odwoławcza została w tym przypadku zamknięta. Podnosi się jednak, że być może Sąd Najwyższy (Bundesgerichtshof) miałby inne zdanie na powyższy temat niż Sąd Okręgowy w Monachium.


Wnioski końcowe

Prawotwórcza rola orzecznictwa sądowego jest oczywista dla każdego prawnika. Jest ona niezwykle silna w systemie prawa precedensowego, słabsza zaś w systemie prawa stanowionego. Jednak w systemie prawa precedensowego orzecznictwo jest poddane dużo większym wymogom formalnym, a to ze względu na większe oczekiwania wobec niego. System kontynentalny stosuje zasadę, że wyrok obowiązuje jedynie w danej sprawie. Z tego względu kontynentalna teoria prawa posługuje się wyrokami sądowymi, które wyróżniają się poziomem merytorycznym. To sprawia, że zyskują one znaczenie uniwersalne – stanowią podstawę do tworzenia się poglądów na dany problem niezależnie od kraju wydania wyroku. Dotyczy to zwłaszcza systemów prawnych wykazujących znaczny stopień podobieństwa, jak choćby prawodawstwo polskie i niemieckie. 

Przy powyższym założeniu również przedmiotowy wyrok sądów w Monachium może stanowić potwierdzenie dopuszczalności stosowania wyzwalaczy czasowych (zwłaszcza claims made) w ubezpieczeniach odpowiedzialności cywilnej tak w Polsce, jak i w całej kontynentalnej Europie. Wątpliwości nie pojawiają się jednak tylko w obrocie profesjonalnym, dokonywanym między ubezpieczycielem a podmiotem gospodarczym – biorąc pod uwagę normę art. 805 § 4 k.c. – innym niż jednoosobowa działalność gospodarcza lub zawodowa. W tym zakresie należy opowiedzieć się za pełną autonomią woli stron.

Za szczególnie istotną można uznać argumentację sądu dotyczącą ogólnego kompensowania się wad i zalet systemów claims made oraz act committed. W naszym systemie prawnym dodatkowym argumentem za równoważeniem się obu systemów są krótsze okresy przedawnienia niż w innych krajach europejskich. 

Wspomniany wyrok – rozumując a contrario – może dać jednak podstawę do argumentowania za niedopuszczalnością stosowania wyzwalacza claims made w obrocie konsumenckim bądź też przynajmniej za jego znaczącym ograniczeniem. Z punktu widzenia konsumenta (tj. ubezpieczającego) zastosowanie konstrukcji claims made – nie dość, że skomplikowanej, obcej systemowo i niezrozumiałej – może być uznane za „rażąco naruszające jego interesy”, co stanowić może przesłankę unieważnienia tego rodzaju postanowienia, a to ze względu na uznanie go za klauzulę niedozwoloną. W przedmiotowym orzeczeniu sąd zaznaczył, że podmiot gospodarczy korzysta ze stałej fachowej pomocy prawnej, konsument zaś generalnie nie ma takiej możliwości. Odebranie konsumentowi ochrony ubezpieczeniowej w przypadku zdarzenia mającego miejsce w okresie polisowym, jednak niezgłoszonego w terminie, będzie przez niego zapewne uważane za nieuczciwe ze strony ubezpieczyciela. Poniesienie przez konsumenta pełnych i dotkliwych konsekwencji odpowiedzialności cywilnej może stać się powodem sporu sądowego, w którym może dojść do obalenia możliwości stosowania wyzwalacza czasowego wniesienie roszczenia (trigger claims made) wobec konsumenta. 

Stosowanie tegoż wyzwalacza jest problematyczne jeszcze z innego powodu. Ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej pełni bardzo ważne funkcje: wyrównawczą (kompensacyjną) i zabezpieczającą realność realizacji zobowiązań wobec poszkodowanych. Istnienie ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej, które nie działa w zakresie zbliżonym do odpowiedzialności cywilnej, jako takiej, może wprowadzać poszkodowanych w błąd, zwłaszcza względem przysługujących im terminów zgłaszania roszczeń. Tego rodzaju konstrukcja może być uznana za rażąco naruszającą interesy poszkodowanych. 

Odrębnego rozważenia wymagałby problem przyznania poszkodowanemu statusu konsumenta, co raczej nie znajduje potwierdzenia w orzecznictwie sądowym. Bez wątpienia stosowanie wyzwalacza wniesienie roszczenia w tym kontekście narusza podstawową zasadę realności (pewności) odszkodowania. 

Ostatni z argumentów przemawia również za wykluczeniem stosowania klauzuli claims made w obrocie konsumenckim nawet mimo zastosowania procedury indywidualnego uzgodnienia (art. 3851 § 1 zd. 1 k.c.). Pogląd taki zaprezentował Sąd Najwyższy Republiki Włoch w orzeczeniu z dnia 15 marca 2005 r. (III Wydział Cywilny, wyrok nr 5624). 

Przy szukaniu propozycji normatywnego rozwiązania powyższych problemów de lege ferenda należałoby zastanowić się nad wyraźnym ograniczeniem stosowania wyzwalaczy czasowych z art. 822 § 3 k.c. jedynie do obrotu profesjonalnego lub nad zapisaniem w normach dotyczących przedawnienia wyraźnej wskazówki mówiącej o możliwości skrócenia okresu wnoszenia roszczenia w tym jednostkowym przypadku. Spójnik „lub” wskazujący na alternatywę nierozłączną daje możliwość zastosowania obu tych rozwiązań równocześnie, za czym opowiada się autor niniejszego opracowania. 

Dokonanie powyższych zmian jest o tyle ważne, że ich brak stanowić może istotne utrudnienie w rozwoju nowoczesnych ubezpieczeń w naszym kraju. Nie bez znaczenia jest również stan niepewności prawa w tym zakresie oraz możliwość pokrzywdzenia ubezpieczających i poszkodowanych. 


Streszczenie 

Polskie prawo cywilne ukształtowało się pod wpływem dwu kontynentalnych systemów prawa (romańskiego i germańskiego). System romański jest dostrzegalny w konstrukcji odpowiedzialności cywilnej z tytułu czynów niedozwolonych, gdy tymczasem umowa ubezpieczenia jest wzorowana na rozwiązaniach germańskich, głównie ze względów historycznych. Na tym tle konieczne jest odniesienie się do funkcjonujących w praktyce obrotu gospodarczego rozwiązań obcych systemowo, bo wywodzących się z prawa precedensowego (triggers claims made). Sprzeczności systemowe widoczne szczególnie w konstrukcji przedawnienia powinny być przedmiotem analiz teorii prawa, przede wszystkim zaś rozstrzygnięć sądowych. Postępujące ujednolicanie systemów prawa cywilnego na obszarze Unii Europejskiej pozwala w tym zakresie oprzeć się na orzecznictwie sądów włoskich, zaś w przedmiotowym przypadku – niemieckich. 

Analiza orzeczenia monachijskiego sądu z 2009 r. przemawia za dopuszczalnością stosowania wyzwalacza czasowego wniesienia roszczenia w umowach ubezpieczenia. Dotyczy to jednak tylko obrotu profesjonalnego. Argumentacja zawarta w orzeczeniu nie dotyczy konsumentów. W ich przypadku pojawiają się wątpliwości dotyczące możliwości pokrzywdzenia konsumenta jako strony umowy oraz pokrzywdzenia poszkodowanego, który wprawdzie nie ma statutu konsumenta, jednak chronią go podstawowe zasady dotyczące ubezpieczeń. W tym zakresie sformułowano wnioski de lege ferenda idące w kierunku ograniczenia stosowania wyzwalaczy czasowych do obrotu profesjonalnego oraz zmian w obrębie konstrukcji przedawnienia.