Co można u brokera bez uprawnień i jak zdać egzamin brokerski?
Dr Paweł Sikora
Asystent brokera - któż to taki?
Definicja czynności brokerskich jest bardzo szeroka. Są to praktycznie wszelkie czynności prawne i faktyczne wykonywane u brokera, których adresatem jest klient lub zakład ubezpieczeń. Oznacza to, że w praktyce kancelarii brokerskiej przekazywanie (w tym przesyłanie) jakichkolwiek informacji czy to do jednego (klient) jak i do drugiego (ubezpieczyciel) jest czynnością brokerską i musi być wykonywane przez osoby wpisane do rejestru KNF. W ustawie znajdujemy pojęcie „osób wykonujących czynności brokerskie”, w rejestrze KNF osoby te zaś wpisane są pod zakładką „Pracownicy”. Ale nie tylko kontakt z klientem czy ubezpieczycielem są czynnościami brokerskimi. Okazuje się, że sam dostęp do danych ubezpieczeniowych (informacje księgowe, dane osobowe itd) jest zasadniczo zastrzeżony jedynie dla brokera, jako że istnieje ściśle chroniona „tajemnica ubezpieczeniowa”. Sprowadza się to do tego, że zdaniem zespołów kontrolnych KNF asystent brokera bez uprawnień nie naruszając prawa może co najwyżej „zrobić kawę” lub „wkładać papier do ksero”. Zapewne jest w tym twierdzeniu dużo przesady, warto jednak o tym pamietać i traktować pracę takich osób jako coś przejściowego (to jest do uzyskania uprawnień z praktyki lub z egzaminu). Szukając pozytywnych przykładów czynności nie zastrzeżonych jedynie dla osób z uprawnieniami brokerskimi możemy jeszcze wskazać: czytanie ogólnych warunków umów, proponowanie treści klauzul brokerskich czy postanowień szczególnych. Asystent brokera może też oczywiście przyglądać się całej procedurze brokerskiej, ale… tylko i wyłącznie biernie, to jest asystując, wyrażając swoją opinie, doradzając brokerowi, czy nawet wykonując w jego imieniu i na jego wyraźne polecenie niektóre czynności faktyczne (ważne by o tym wiedział zarówno klient, jak i ZU). W końcu te pięć lat praktyki ma asystenta uczynić brokerem z uprawnieniami. Złośliwi porównują tenże pomysł naszego ustawodawcy do nauki jazdy samochodem poprzez przyglądanie się czynnościom kierowcy z tylnego siedzenia. Owszem można krytykować, ale z drugiej strony cieszmy się, że taka możliwość w ogóle istnieje. Inaczej uprawnienia można by uzyskać tylko i jedynie poprzez egzamin.
Pytania trudne i takie sobie
Czy wobec powyższego dla wielu młodych, dynamicznych, zapewne też inteligentnych i zdolnych ludzi oznacza to zamknięcie drogi do aktywnej pracy brokerskiej na pięć lat? No niekoniecznie, przecież niektórym udaje się zdać egzamin brokerski (średnio zdawalności to około 30%). Okazja taka pojawia się ostatnio trzy razy do roku. Legendy jakie narosły wokół egzaminu brokerskiego mogły by zapełnić wiele tomów opasłych wspomnień. Dla jednych łatwy, dla innych trudny, dla wszystkich beznadziejny w formie i w treści. Przykładowo: po co komu pytania z ubezpieczeń morskich (kiedy ja Panie z Rzeszowa)? Po co pytana ze statystyki (to tylko liczby i się co chwilę zmieniają)? Po co pytania z ustawy o działalności ubezpieczeniowej (przecież nie będę zakładał firmy ubezpieczeniowej). Po co pytania z prawa cywilnego (nie będę adwokatem)? Po co pytania z reasekuracji (nie będę brokerem reasekuracyjnym)? Po co z prawa transportowego (jak ja tylko robię grupówki)? I tak bez końca. Ci, którzy zdali starają się szybko zapomnieć o stresie i natychmiast giną w rytmie nowej pracy. Jednak w zgodnej opinii większości zdających z wynikiem pozytywnym problemem nie był zakres materiału (ten też mały nie jest), lecz poziom pytań. Ten jest oczywiście bardzo zróżnicowany. Pytania z serii: kto ustala wysokość składki ubezpieczeniowej (KNF, Minister Finansów, ubezpieczyciel) mało kogo zaskakują. Podobnie jak pytanie: kto w stosunku ubezpieczeniowym jest obowiązany płacić składkę?
Pomyłka pisarska
Jednak chyba największym problemem wszystkich zdających są błędne pytania i… często niczym nieuzasadniony upór Komisji Egzaminacyjnej w przyznaniu się do błędu. Oto kilka przykładów: kilka lat temu (2017r.) zaznaczona w kluczu jako poprawna odpowiedź była obarczona oczywistym błędem. Ustawa prawo zamówień publicznych nie mówiła o „specyfikacji indywidualnych warunków zamówienia” co zostało zapisane w rzekomo poprawnej odpowiedzi, lecz o „specyfikacji istotnych warunków zamówienia”, których treść regulował art. 36 ówczesnej Ustawy Prawo Zamówień Publicznych. Rozwiązujący test mogli nabrać przekonania, że jest to umyślny błąd mający utrudnić test i wyeliminować tą właśnie odpowiedź. W końcu chyba ustawodawca wie co pisze i jest pewna różnica gdy komuś proponuje się „pozbawienie wolności” zamiast „ograniczenia wolności”? Złożono w sprawie tego pytania odwołanie, lecz Szanowna Komisja Egzaminacyjna stwierdziła, że była to oczywista… „pomyłka pisarska”. Już w nowych testach używano poprawnego pojęcia „specyfikacji istotnych warunków zamówienia”. Tyle, że Szanowny Twórca Pytań Testowych przegapił nowelizację ustawy, w której to pojęcie SIWZ skrócono i to dokładnie pozbawiając go słowa „istotnych”.
Co poeta miał na myśli?
Inna oczywista pomyłka pisarska (zdaniem Komisji Egzaminacyjnej) pochodzi z października 2021. W zestawach pojawiało się tam pytanie o obowiązkowość OC - przewoźnika. Twórca pytania testowego zapewne „miał na myśli” (uwielbiałem moją polonistkę za pytanie: co poeta miał na myśli?) przewoźnika drogowego. Myśl ta jednak nie znalazła odzwierciedlenie w pytaniu, w którym mowa o przewoźnikach w ogólności, bez uszczegółowienia środka transportu. Tymczasem ubezpieczenie przewoźnika w ruchu krajowym stanowi również realizację obowiązku ustawowego wynikającego z wielu aktów prawnych. Obowiązek taki ustanawiają takie akty prawne jak: Kodeks morski (art 182 i 182 a) - w odniesieniu do przewoźników morskich; ustawa o transporcie kolejowym (art 46 ust 10 i 12), - w odniesieniu do przewoźników kolejowych, czy w końcu Prawo lotnicze (art 209) - w odniesieniu do przewoźników lotniczych. Oznacza to, że zaznaczona w kluczu jakoby poprawna odpowiedź, że OC - przewoźnika jest w Polsce dobrowolna nie polega na prawdzie. Owszem, czasem dobrowolne jest, a czasem nie jest.
Niepojęte pojęcie
Zdarzają się pytania pozbawione logicznego sensu (nie czepiam się literówek, przeciwników itp.). W jednym z pytań, które co gorsza powtarza się praktycznie w co drugim teście, twórca pyta o gwarancje ubezpieczeniową. Zgodnie z kluczem - ta jest rzekomo „pojęciem nienazwanym”. Termin „pojęcie nienazwane” zawiera wewnętrzną logiczną sprzeczność. Pojęcie jest przecież niczym innym jak nazwą. Patrz choćby definicja z Wikipedii: "Pojęcie – abstrakcyjny, myślowy odpowiednik przedmiotu. Po zdefiniowaniu pojęcie staje się terminem. W logice niesie znaczenie nazwy ogólnej”. Czyli nazwa to inaczej pojęcie, z czego możemy wnioskować, że „pojecie nienazwane” to coś jakby: nazwa nienazwana albo niepojęte pojęcie (???). Zaznaczona w kluczu odpowiedź, z której wynikało by, że pojęcie gwarancji jest „nienazwane” zawiera pomyłkę - otóż zapewne twórcy pytania chodziło o to, że umowa gwarancji ubezpieczeniowej jest umową nienazwaną (inaczej mieszaną), co oznacza również, że brak jest jej regulacji w prawie cywilnym. Czy to jednak zdający winien ponosi odpowiedzialność za brak logiki, albo pomyłki w testach? Niestety okazuje się, że… tak.
Osoba biurowa
Ostatnio w teście z czerwca 2022 pojawiło się po raz kolejny już pytanie dotyczące odstąpienia od umowy ubezpieczenia auto-casco. Pytanie jest na pozór precyzyjne: "osoba fizyczna, która zawarła roczną umowę ubezpieczenia AC może od niej odstąpić:”. Twórcy pytania chodzi tu wyraźnie o termin na odstąpienie, gdyż w odpowiedziach pojawiają się różne propozycje. Istota pytania tkwi wyraźnie w informacji o tym, że jakoby osoba fizyczna ma 30 dni, zaś inni mają tylko dni 7. Jako cywilista patrząc na to pytanie mogę jedynie załamać ręce i spytać: a kiedy to ostatnio Szanowny Twórca Pytań Testowych miał kodeks cywilny w ręce? Gdyby przypadkiem wziął go do ręki to dowiedziałby się, że osoba fizyczna może mieć zarówno 30-to jak 7-mio dniowy termin na odstąpienie (co więcej liczony nie tylko od zawarcia, ale niekiedy również od poinformowania jej o tym prawie). Jak to możliwe? Ano tak: przepis art 812 §4 KC uzależnia termin odstąpienia nie od faktu bycia osobą fizyczna, lecz od faktu bycia przedsiębiorcą (ten ma 7 dni), tymczasem nie-przedsiębiorcy (w większości będą to konsumenci) mają faktycznie dni 30-ci. Ale, ale… czy osoba fizyczna to nie to samo co konsument? Studentów pierwszego roku prawa zwykle podprowadzam na pierwszych zajęciach tłumacząc z całą powagą: „pracownika fizycznego wykonującego pracę łopatą nazywamy osobą fizyczną, zaś pracownika pracującego w biurze nazywamy…? I tu co niektórzy odpowiadają „osobą biurową”. Może by więc osoba biurowa siedząca na przytulnym stołeczku w KNF przekonała blisko 2,6 miliona osób wpisanych do CEIDG jako prowadzących własną jednoosobową działalność gospodarczą, że nie są przedsiębiorcami?