Suma sum
Podczas szkoleń pojawiają się zapytania ze strony słuchaczy na temat podwójnego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej, a w szczególności tzw. „sumowania sum”. Jak zwykle rzecz wydawała się początkowo prosta, jednak głębsza analiza sprawiła, że pojawiły się liczne wątpliwości. Od razu przypomniał mi się też wierszyk Jana Brzechwy o "sumie matematyku", który w końcu o mało, co nie dostał rozstroju umysłowego od ciągłego sumowania (cyt. Więc opuścił wody słodkie, I za żonę pojął szprotkę). Za nic nie chciałbym, aby podobny los spotkał moich słuchaczy, dlatego też ostrzegam: osoby będące na bakier z matematyką czytanie poniższego tekstu podejmują jedynie na swoją własną odpowiedzialność i ryzyko.
Przymusowa koasekuracja
Zawarcie podwójnego ubezpieczenia OC jest w naszym pięknym kraju bardzo częste, ze względu na zaostrzony mechanizm automatyzmu w ubezpieczeniach obowiązkowych OC - posiadacza pojazdu i rolnika. Bardzo liczne wystąpienia do Rzecznika Finansowego oraz osobiście zbierane opinie agentów ubezpieczeniowych pozwalają wyciągnąć wniosek, że podwójne, a nawet jeszcze bardziej zwielokrotnione ubezpieczenia są często spotykane. Drugim źrodłem podwójnych ubezpieczeń OC jest OC - w życiu prywatnym. Tu problem jest dużo poważniejszy, gdyż przekroczenie sum gwarancyjnych (zwykle 50, 100 tyś złotych) jest bardzo prawdopodobne. Czy wobec podwójnego ubezpieczenia możemy liczyć na to, że ubezpieczyciele będą odpowiadać w granicach sumy sum (np. dwa ubezpieczenia na 50 tyś - wypłata do 100 tyś)? Czy też swoją odpowiedzialność ograniczą jedynie do wspólnego podziału sumy gwarancyjnej (np. 50 tyś) ewentualną nadwyżkę pozostawiając niepokrytą, co skazuje poszkodowanego na konieczność zapłaty jej z własnej kieszeni?
Ubezpieczenie nadwyżki
Skąd w ogóle wzięło się to całe zamieszanie z ubezpieczeniami podwójnymi i wielokrotnymi. Jak zwykle przyszło z najbliższego nam organicznie systemu prawa ubezpieczeń, mianowicie z Niemiec. I to zarówno pojęcie ubezpieczenia podwójnego (Doppelversicherung) jak i wielokrotnego (Mehrfachversicherung). Pierwsze pochodzi z ustawy w starym brzemieniu (do 2007r.), drugie zaś z ustawy znowelizowanej. Czytając nasz przepis i przepisy niemieckie (zwłaszcza stare) ma się wrażenie, że twórcy naszego kodeksu w ogóle się natrudzili. Mówiąc otwarcie, przepis niemiecki został ordynarnie „zerżnięty” do naszego kodeksu cywilnego. Nie było by w tym nawet nic złego, gdyż jest to akurat najlepsze prawo na starym kontynencie, gdyby zabiegu tego dokonano kompleksowo. Niestety unormowanie niemieckie jest ca. pięciokrotnie obszerniejsze niż nasze. Przede wszystkim pominięto podstawowe uregulowanie dotyczące tzw. ubezpieczenia dodatkowego, nazywanego też ubezpieczeniem nadwyżkowym (Nebenversicherung - VVG i a F). A właśnie ta norma dotyczy sytuacji, o której piszemy. Przepis niemiecki daje możliwość zawieranie dodatkowych (nadwyżkowych) ubezpieczeń OC zezwalając na to, aby sumy gwarancyjne się sumowały jednak tylko pod tym warunkiem, że ubezpieczający prawidłowo powiadomi o tym fakcie obu ubezpieczycieli. W końcu muszą oni wyrazić zgodę na koasekurację. W braku powiadomienia zapłata jest wspólna w granicach niższej sumy, zaś za nadwyżkę sumy odpowiada ten, który dał sumę wyższą (tak jak u nas w ubezpieczeniu minia.
Fifo czy lifo
Jest jeszcze jedno godne uwagi uregulowanie zawarte w ustawie niemieckiej. Jego lekturę chciałbym polecić twórcom nowelizacji ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych. Nowelizacja nasza ma wreszcie rozwiązać problem podwójnego ubezpieczenia OC - pojazdu. Zaproponowane rozwiązanie daje ubezpieczającemu możliwość wypowiedzenia umowy ubezpieczenia, ale tylko tej, która powstała w drodze automatyzmu, tj. wznowienia wskutek braku wypowiedzenia. W Niemczech nie ma możliwości zrobienia podwójnego OC - posiadacza pojazdu gdyż system komputerowy na to nie zezwoli. Przypadki takie dotyczą praktycznie jedynie ubezpieczeń OC w życiu prywatnym, i to w sytuacji zawarcia małżeństwa. Takie podwójne ubezpieczenie można w Niemczech rozwiązać wypowiadając ubezpieczenie zawarte… później. Osobiście jestem zachwycony prostotą powyższego rozwiązania. Można powiedzieć, że zasada jest czysto księgowa tj. ostatnie przyszło - pierwsze wyszło, czyli „lifo – last in, first out”. Z naszymi ubezpieczeniami jest zaś jak w tym dowcipie o Armii Radzieckiej: sama przyszła, nie wiadomo kiedy wyjdzie!